"So here I am once more in the playground of the broken hearts..." -tak zaczyna się debiutancka płyta Marillion z 1983 roku. Zaczyna się utworem, który towarzyszył mi przy prawie każdym rozstaniu, a tekst piosenki znany na pamięć i pamiętany do dziś kołatał się po głowie przy co smutniejszych chwilach.
Album ma w sobie już magię starego Marillion, mimo trochę chropowatego brzmienia. Ale głos i teksty Fisha zwiastują przyszła karierę. Mamy tu zbiór utworów, które wryły się w moją pamięć lata temu, a emocje z nimi związane odczuwam przy każdym słuchaniu. Są płyty, które nieodwracalnie wiążą się ze mną, są częścią mojego życia. Przemawiają głosem, który rozumiem tylko ja, ponieważ wywołują wspomnienia z samego środka serca. Czasem wesołe, czasem smutne, ale tak osobiste, że pisać o nich nie sposób. A muzyka tłumaczy wszystko. I tak cudownie leczy, pomaga...
Oczywiście najważniejszy tutaj jest tytułowy "Script...", ale niewiele mu ustępuje "He knows you know" mamy też wyśmiewający życie brytyjskiej śmietanki towarzyskiej "Garden party" oraz zamykający, świetny i potężny w swojej antywojennej wymowie "Forgotten sons":
-Halt! Who goes there?
-Death...
-Approach, friend...
Dawno, dawno temu, człowiek o setce ksyw, niejaki Edgar zaraził mnie chorobą zwaną "Marillion". Choroba okazała się nieuleczalna i dzięki Ci wielkie za to.
OdpowiedzUsuńnie mam słów by opisać jak kocham tą płytę
OdpowiedzUsuńmuszę się w końcu zebrać w sobie i posłuchać w całości bo znam tylko kilka utworów z dyskografii
OdpowiedzUsuńRolu, poleć chronologicznie. Script, Fugazi, Misplaced Childchood i Cluthing at straws. Z tym że ostatnie dwie obowiązkowo z tekstami w ręku.
OdpowiedzUsuńdodam tylko tyle: Edgar, nie jesteś sam...
OdpowiedzUsuńcholera, ile ja bym dał za bratnią duszę płci przeciwnej o podobnym guście...!