Podczas jednej ze swoich częstych pielgrzymek do eM Marketu zauważyłem, jak jakiś sprzedawca zdąża w stronę boksu oznaczonego WYPRZEDAŻ z naręczem płyt. Wrzucił wszystko niedbale do środka, a Edgar wiedziony niezawodnym instynktem łowcy od razu rzucił się na świeżą zdobycz. Nie myliłem się. Zgarnąłem kilka ciekawych cedeków, które opiszę pewnie niebawem, a jednym z nich był widoczny powyżej "Requiem". Wydawnictwo kosztowało 16,99 zeta i zostało kupione przeze mnie na ślepo -sama nazwa kapeli zapewniała dobrą zabawę. Dodatkowo poczucie tryumfu podsycała zawartość opakowania: oprócz płyty CD z zapisem dźwiękowym koncertu jest jeszcze płyta DVD! Nieźle, co?
Otóż wcale nie. Przesłuchanie tej płyty to była prawdziwa męka. Jakość nagrania -porównywalna do jakiegoś pirackiego bootlega. Na pierwszym planie słuchać wrzaski Colemana, a reszta zespołu gdzieś w tle przygrywa sobie a muzom. Atmosfery koncertu w ogóle nie słychać. Oklaski i reakcję publiczności usłyszałem jedynie na początku cedeka, potem jest tylko wątpliwej jakości napierdzielanie zespołu (no i krzyki wokalisty!). Dajcieżesz spokój! Za jakie grzechy!
Jestem na tyle zniechęcony zawartością CD, że nawet nie mam ochoty dotykać krążka z zapisem wideo...
Dlatego ja w ciemno koncertówek nie kupuję:) a oni mają jedną fajną: XXV Gathering: Let Us Prey. Tam wszystko jest ładnie dopieszczone
OdpowiedzUsuń