środa, 8 czerwca 2011
Scorn -Logghi barogghi
Uwielbiam tą płytę. Zresztą praktycznie wszystko co zostało wydane pod szyldem Scorn jest kapitalne.
Perkusista Napalm Death postanowił nagrać coś innego i robi to całkiem nieźle. Płyta jest gęsta jak smoła, czarna ciemnością diabelską jak smoła i basowo rytmiczna. W ogóle tu dużo basu, mrocznej dark-ambientowej schizy i emocjonalnego niepokoju. Stanowczo nie polecam ludziom przechodzącym akurat jakieś egzystencjalne rozterki. A co najdziwniejsze, to tacy właśnie najbardziej lubią takie dźwięki!
Skąd to wiem? Heh, kto z nas nie przechodził bólu dorastania, panicznego samookreślenia swojej kruchej osobowości i nieudolnych prób osiągnięcia jako-takiej niezależności? No, kto?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj skąd ja to wiem :). Edgar, a słuchałeś ostatniej, tegorocznej płyty (YOSSA)?
OdpowiedzUsuńNie miałem okazji, niestety.
OdpowiedzUsuń