Sisters of Mercy -to następny zespół, który poczynił w życiu moim zawirowania znaczne. Poznałem go przez Ziba, on był od tych bardziej rockowych klimatów, ja włóczyłem się po medytacyjnych meandrach muzyki elektronicznej spod znaku Tangerine Dream.
Andrew Eldritch wraz z Panią Patricią Morrison nagrali potężny, pompatyczny wręcz album, który w swoim czasie nawet zawojował listy przebojów. Ale w sumie kogo to dziś obchodzi... Muzyka broni się sama. Zaczynamy od przytłaczająco wielkiego "Dominion/Mother Russia", a potem jest już tylko lepiej. Moim osobistym zdaniem najsłabszy jest tutaj "1959". Fortepian plus głos Eldritcha brzmią jak dla mnie zbyt pretensjonalnie. Ale cóż z tego, skoro potem mamy rewelacyjny "This corrosion"! Andrew kiedyś zapowiedział, że pozwie do sądu każdego, kto ośmieli się przetłumaczyć ten utwór na jakikolwiek inny język. Słabo mu to chyba wyszło, bo mam w posiadaniu książeczkę z tekstami tej płyty wraz z tłumaczeniami. "This corrosion" też tam jest!
Zdziwiliście się pewnie, że dałem zdjęcie tyłu okładki płyty. Otóż niestety przód zaginął w mrokach przeszłości. A z uwagi na fakt, iż zamieszczam zdjęcia swojego autorstwa oryginalnych płyt, to nie chciałem się wygłupiać z jakąś fotką zassaną z netu. Zresztą, u mnie wszystkie cedeki stoją na Edgarze!
Któregoś pięknego dnia będę musiał się pofatygować do Ciebie z moim winylem i sześciopakiem i go wysłuchać :)
OdpowiedzUsuń