Wróciłem do domu w Niedzielę. Kilka dni spędziłem na przyzwyczajanie się do nowego (starego) środowiska i na przestawienie się na rytm dzienny praca-dom. nawet nie słuchałem wieczorem muzyki! Zero słuchawek na głowie! SZOK!!!
Ale dziś w końcu pochyliłem się nad swoją półką z cedekami i wybrałem starą płytę Velvetów. W sumie każda ich płyta to niezwykła podróż w krainę pokręconych dźwięków i dziwnych aranżacji. Nic dziwnego, że Warhol wziął ich pod swoją opiekę. Nie ma tu prostych utworów, mimo, że album powstał w dwa dni. Tytułowy kawałek traktuje o przejściach po zażyciu amfetaminy, drugi jest ciekawie nagranym numerem, gdzie wokal jest podany na lewym kanale, a instrumenty na prawym. Ale najciekawszym i bodajże najważniejszym (a w każdym razie moim ulubionym) jest Sister Ray -17 minut szalonej improwizacji. Uch...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz