Gdy w Trójce usłyszałem pierwszy raz "Again" pomyślałem, że Pink Floyd nagrali nową płytę. Zresztą, nie byłem jedyny, bo okazało się, że wiele osób dzwoniło dopytując się jaki jest tytuł nowego krążka Pink Floyd. A to był Archive. Zespół, który zagościł w moim sercu za sprawą tego albumu i gdy potem słuchałem "Noise" i "Controlling crowds" tylko utwierdzałem się w swoim uwielbieniu.
Powiedzcie, co trzeba zrobić, żeby stworzyć taką muzykę. Komu sprzedać kawałek siebie, co poświęcić, jaki cyrograf podpisać? Ja nie wiem, ale dobrze, że są na tym świecie ludzie, którzy decydują się na taki krok. Dzięki nim jest jeden taki nie do końca normalny, co to siedzi wieczorami w słuchawkach. I z zamkniętymi oczami delikatnie się uśmiecha do muzyki tłoczonej wprost do serca.
ahh uwielbiam ich :)
OdpowiedzUsuńAle tak naprawdę rozwinęli skrzydła na "Controlling Crowds". Uwielbiam zespoły które zupełnie nie liczą się z czasem trwania swojej muzyki:-) A w przypadku "...Crowds" mamy do czynienia z eksplozją twórczą. Dzieło dwupłytowe (bo "part IV" mimo że wydane później,jest integralną częścią a nie suplementem)łącznie 116 minut i zero zbędnych nut.Podziw. No i Maria... <3 :)
OdpowiedzUsuń