Nie da się ukryć, że jest to najlepszy album Ministerstwa. Takie rodzynki jak "N.W.O.", czy mój ulubiony "TV II" dają nieźle popalić. W sumie oprócz wcześniejszego "The Land of Rape and Honey" (którą to też mam na kasecie) to Ministry nie wydali nic, co chociażby zbliżyło się do muzyki tutaj nagranej. Jest moc, jest energia, jest wszystko to, co kochamy w industrialnym łomocie :-) Często wracam do tej kasety przypominając sobie radosne czasy studiowania, kiedy to w szczecińskim Słowianinie szalałem przy tych dźwiękach. Ech...
Mam kumpla, który dawno temu połasił się na analoga Ministry z wcześniejszego ich okresu działalności i przeraził się nie na żarty, gdy usłyszał popowo-elektroniczną papkę. Ma tą płytę do dzisiaj, ale nie włącza jej nigdy. Ciekawe dlaczego?
Psalm 69 jest najlepszym albumem Ministry i jest to fakt niezaprzeczalny, jednak pozwolę sobie nie zgodzić z Tobą, że "Ministry nie wydali nic, co chociażby zbliżyło się do muzyki tutaj nagranej". Wcześniejsza płyta -The Mind is a Terrible Thing to Taste- też jest bardzo energetyczna i po jednym kursie do Koszalina nie zabieram jej już do samochodu (zresztą jak Psalm :)). Uważam, że Psalm 69 jest kontynuacją i rozwinięciem wcześniejszych dwóch płyt. Późniejsza płyta -Filth Pig- to już całkiem inna bajka. Dobra płyta, nawet bardzo dobra płyta ale czysto metalowa. Bez sampli i automatu Ministry stracili na mocy na rzecz "mroku" i chaosu. Miłośnik kakofonii gitarowej znajdzie tu parę ciekawych utworów.
OdpowiedzUsuńFilth Pig słuchałem ostatni raz lata temu -cóż, może pora odświeżyć sobie w pamięci tą płytę. Jednak największy sentyment mam właśnie do Psalmu.
OdpowiedzUsuńbardzo lubie te plyte..w dobie kaset pirackich zameczylem az 2 he he...od dawna mam CD ktory od czasu do czasu sobie wlaczam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dostałem info, że Ministry będą za rok na Woodstoku. Chyba trzeba będzie ruszyć swoje stare kości ;)
OdpowiedzUsuńA oprócz nich Anthrax:) Fajny line-up się szykuje
OdpowiedzUsuńNatomiast Ministry rzeczywiście miało okres niemożebnego doła narkotykowo artystycznego, ale trzy ostatnie płyty, czyli trylogia "anty George W.":
OdpowiedzUsuńHouses of the Molé - Rio Grande Blood - The Last Sucker
to jest absolutne mistrzostwo. Bardzo złośliwy i jadowity komentarz do okresu prezydentury tego pana...
Nowa płyta też bardzo bardzo - myślę że Ala J. można ponownie wpisać na listę twórców, w prawidłowym rozumieniu tego słowa. :)
Brood.K, ale żeś się rozpisał! Czytam wszystkie komentarze i strasznie się cieszę, że znalazłeś mojego bloga :-)
OdpowiedzUsuń