Album koncertowy z materiałem nagranym podczas występów w Albuquerque w USA (Part One) i w Zachodnim Berlinie (Part Two). Płyta pochodzi z roku 1988 i jest to już okres, w którym grupa notuje spadek formy. Zresztą, według mnie, zespół już nigdy potem nie nagrał muzyki która by chociaż dorównywała poziomem do "Encore" czy też "Ricochet". Co prawda zespół jeszcze podtrzymuje tradycję grania na koncertach zupełnie nowego materiału, ale niestety muzyka nie jest tak absorbująca jak kiedyś... Lubię tą płytę trochę na przekór, można jej sobie posłuchać w chwili relaksu, bez potrzeby osiągnięcia emocjonalnej ekstazy. Album jest ostatnim z "Okresu Niebieskiego", po nim nastał "Okres Melrose" w którym zostały nagrane takie cuda, o których lepiej w ogóle nie pamiętać...
Pewnego rodzaju smaczkiem tej płyty jest to, że ponad połowa materiału została zarejestrowana w... studiu, a nie podczas koncertów. Tangerine Dream często "dogrywali" w ten sposób materiał do nagrań koncertowych, ale tu już poważnie przesadzili!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz