A z żoną sobie kupiliśmy! A co! W Trójce lansują kawałek "Somebody That I Used To Know", a żona moje ukochana usłyszała go na radiu Złote Przeboje (osobiście nazywam tą stację Radio Złote Bimboje -można jej słuchać przez pierwszy tydzień, potem ma się wrażenie, że po prostu puszczają wszystko od początku!). To jedna z najdroższych płyt jakie ostatnio kupiłem. Przyzwyczajony do promocji za 19.90, tutaj musiałem wysupłać na jedno płytowy album pięć dych bez grosza. Czy było warto?
Było warto chociażby po to, aby zrobić niespodziankę żonie ;-) A muzycznie, to już inna bajka. Jeśli chcecie więcej piosenek takich jak "Somebody That..." to niestety nie ma tak dobrze. Ta płyta to zbiór różnych utworów, jedne są lepsze, inne gorsze. Z tych ciekawszych by wymienił "Eyes Wide Open" -świetnie się słucha, taki szybki, dynamiczny kawałek, "Smoke And Mirrors" -kapitalny, lekko swingująco-jazzujący klimat, po prostu rewelacja. Mojej żonie bardzo podoba się "I Feel Better" nagrany w stylu lat osiemdziesiątych, ale ja, niestety, w ogóle nie poczułem się po nim lepiej. A zupełną porażką jest "State Of The Art", który jest piosenką stylizowaną na reggae z dodatkowo mocno przerobionym elektronicznie głosem wokalisty. Oboje z żoną nie trawimy tego kawałka. Brrr...
Ogólnie muzyka pozostawia pozytywne wrażenie, ale tak między nami, gdyby wykluczyć czynnik niespodzianki dla ukochanej, to według mnie nie jest warta tych cholernych 50 zeta!
Ogólnie muzyka pozostawia pozytywne wrażenie, ale tak między nami, gdyby wykluczyć czynnik niespodzianki dla ukochanej, to według mnie nie jest warta tych cholernych 50 zeta!
Też bardzo mi się podoba "Smoke And Mirrors" o czym z resztą pisałem u siebie. Największą bolączką tego krążka jest to, że jest nierówny.
OdpowiedzUsuńCo do ceny. Jakiś czas temu widziałem Making Mirrors w S za 39,99zł. Ale i S i MM chyba wywindowali ceny bo ostatnio np. The Black Keys był już za 49,99 (gdzie ja brałem za 10zł mniej), podobnie Cranberries, Opeth, Dream Theater i jeszcze parę innych. Myślałem, że to może nowa moda na tańszą muzykę ale chyba byłem w błędzie:/
To Gotye wydał cały album? Myśleliśmy, że tylko singiel. No dobra, żart taki. Kiedyś słyszałem recenzję tej płyty w Trójce, któraś z trójkowych Pań (nie pamiętam która, ale na pewno nie Gacek) powiedziała, że sukces "Somebody..." to największa krzywda, jaka mogła się tej płycie przydarzyć.
OdpowiedzUsuńKrzywda? Chyba trochę przesadziła. Na pewno dzięki temu przebojowi sprzedaż płyty wzrosła i pojawiła się nawet w Polsce, szkoda że to nie wydanie z Au.
OdpowiedzUsuńTak, komercyjnie mógł tylko zyskać. Ale jej chodziło, że po takim sukcesie na zawsze zostanie artystą jednego numeru.
UsuńJa po kilkukrotnym przesłuchaniu płyty zastanawiałam się co tak naprawdę artysta ten miał na myśli- zapchać płytę kawałkami, które kompletnie się do siebie nie kleją, a może przedstawić cały wachlarz swoich możliwości? Jednak mimo tego jest tam kilka utworów które powalają mnie na kolana i lubię słuchać ich kilka razy pod rząd (ale tylko kilka).No cóż płyta była niespodzianka od męża, więc nie narzekam już więcej.
OdpowiedzUsuńJa żona
Na początku sztandarowy kawałek Gotye podobał mi się. Ale potem zaczął lecieć wszędzie. Z czasem zacząłem mieć lęki. W pracy Radio bZeET nadaje to to cały czas i na okrągło. Zacząłem podejrzewać, że drukarka podśpiewuje sobie Gotye, a kobiecy wokal wydobywa się z segregatora z fakturami.
OdpowiedzUsuńWracam do domu a tu mikrofala śpiewa to samo.
Muszę udać się do specjalisty.
Ja bym proponował szybki kontakt z Niezależnego Pogromcy Wszelkiego Zła W Internecie. Najwidoczniej Anomalia się WYDOSTAŁA skoro słyszysz mikrofalówkę. Na wszelki wypadek na noc zamykaj ją w szafie!
OdpowiedzUsuń