Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: 1001 Albumów Muzycznych Historia Muzyki Rozrywkowej -in search of the lost chord.

piątek, 31 sierpnia 2012

1001 Albumów Muzycznych
Historia Muzyki Rozrywkowej


   I co? Zaskoczeni? Dziś przedstawiam Wam książkę, moi drodzy! Chociaż nie jest to książka, którą się czyta od deski do deski. To po prostu potężne tomisko zawierające opisy najważniejszych płyt z historii muzyki w okresie 1950-2007. I nie ma tu ograniczenia do rocka, czy też do popu. Jest wszystkiego po trochu. I dla tego ją kupiłem. Czasem człowiek zasklepia się w kręgu ulubionych wykonawców niechętnie wyglądając w poszukiwaniu czegoś innego z obawy zakupienia zwykłego gniota. Ta encyklopedia może trochę pomóc w poruszaniu się po nieprzebranej dżungli płyt, gatunków i zespołów.
   Układ książki jest prosty. Płyty zostały ułożone chronologicznie, a główny podział kolejne dziesięciolecia począwszy od 1950 roku. Albumy ważniejsze zostały wyróżnione całostronicowym opisem wraz z okładką płyty i tracklistą. Zresztą spójrzcie na zdjęcie poniżej:


   Inne pozycje opisywane są po dwie za stronę, z mniejszymi obrazkami okładek i bez spisu utworów:


   Jednak przy każdej płycie podany jest rok wydania, wytwórnia, czas trwania, kraj wydania, producenta i kierownictwo artystyczne (cokolwiek to znaczy). Osobiście bardzo podoba mi się takie podejście do sprawy, bo bardzo pomaga w "ustawieniu" sobie danej pozycji na osi czasu. 
   Jak napisałem na początku, nie jest to książka, którą powinno się czytać od początku do końca. I to na raz... Nie. To pozycja dla ludzi lubiących muzykę, którzy chcą posłuchać czegoś nowego, ale za bardzo nie wiedzą gdzie tego szukać.
   Książka normalnie kosztowała 99 zeta, ale trafiłem trochę zniszczony, ostatni egzemplarz (co widać na zdjęciach) na wyprzedaży w Niechorzu, i udało mi się ją kupić za 28 zika :-) 
   Gdy biłem się z myślami, czy kupić taki niby "nowy" ale poszarpany wolumen, to ojciec skwitował to jednym zdaniem: "Co z tego, że trochę pognieciona? Literek Ci przecież nikt nie wyczytał!". I miał rację! Wszystkie są na miejscu!

UWAGA!!!! 

   Bądźcie czujni! Już w Poniedziałek zaczynamy! Co? Jak to: co?

Międzynarodowy Tydzień Słuchania Kaset Magnetofonowych

   Czeka nas druga odsłona tego jakże wspaniałego święta. Będzie niespodzianka w związku z obchodami, więc uważnie śledźcie Music On The Head, ale również zajrzyjcie na Poważnie Niepoważny Blog Graforomana -to on jako pierwszy podchwycił ideę MTSKM i postanowił rozgłosić ją na całym blogowym świecie.
   Stay tuned!

3 komentarze:

  1. Fajna rzecz. Przeglądałem to wydawnictwo (albo coś podobnego) w Empiku. W przypadku kilku albumów zastanawiałem się co one tam do cholery robią:)

    OdpowiedzUsuń
  2. "1001 płyt których musisz posłuchać nim umrzesz" W wolnym tłumaczeniu tak brzmiał tytuł oryginalnego wydania.

    Nie mam polskiej edycji i nie chcę jej mieć. Bo kiepsko to wydano. Mały format, absurdalnie mały, bardzo nie wygodny w użyciu. Bardzo!. Do tego przy częstym używaniu, szybko zaczną odrywać się poszczególne strony. W zasadzie, na dzień dobry należałby by pójść do introligatora aby poprawił wydawcę i porządnie oprawił to wydanie.

    Albo, co lepsze, proponuję zdobyć wydanie elektronicznie, angielskie. Ma tą zaletę, że działa wyszukiwarka. Nie do przecenienie rzecz, nie możliwa w przypadku wydania papierowego.

    Mam takowe, od chyba 5 albo i 7 lat. Pierwsze co zrobiłem, po zapoznaniu się z treścią, to postanowiłem, UWAGA, zdobyć wszystkie te płyty. Jak?
    Tak jak dziś zdobywa się płyty. Za pomocą internetu. Dodatkowo postanowiłem sobie pracy nie ułatwiać. Nie interesowały mnie mp3, ale wierne kopie z oryginałem, wraz z skanami poligrafii. Zajęło mi to prawie 2 lata. Poza paroma pozycjami znalazłem wszystko.
    Potem przyszedł czas na słuchanie, przesłuchałem prawie wszystkie pozycje. O ile czytając, miałem wątpliwości co do wyboru płyt, danego artysty, to po przesłuchaniu wątpliwości nie mam. No może, poza paroma pozycjami.
    Oczywiście, trzeba być otwartym, na takie doznanie, bo płyty są z różnych półek i szuflad muzycznych, czasem daleko różnych, ale nie ma tutaj zapchaj dziur, są wyłącznie pozycje istotne, ważne, znaczące, zapadające w pamięci. Tak daleko, że obrazek, pikotogramem którym się posługuję jest fragmentem okładki jednej z płyt wymienionych w tym zestawieniu. Ktoś zgadnie? :-)

    Szkoda, ale wszystko jeszcze przed nami, że nie ma takie zestawienia w przypadku polskich płyt. Okazałby by się, że oprócz rockowego kanonu, były, ba, są płyt z innych półek, często ciekawsze niż pozycje z rockowego kanonu. Na przykład pierwsza płyta, płyta z nagraniami live, z cudną "konferansjerką, nieodżałowanego Lucjana Kydryńskiego, Bohdana Łazuki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi tam format odpowiada -można ją trzymać w jednej ręce (chociaż nie za długo, takie to tomisko!), a mam ją na tyle krótko, że jeszcze się nie rozpadła :-)

    OdpowiedzUsuń