Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: U2 The Joshua Tree -in search of the lost chord.

środa, 3 października 2012

U2
The Joshua Tree

U2


   To chyba najwspanialsza płyta U2 jaką słyszałem. To od niej rozpoczęła się moja znajomość z tym zespołem, a dokładniej od obejrzanego w telewizji teledysku do "I Still Haven't Found What I'm Looking For". Do dziś pamiętam jakie wrażenie jakie wywarł na mnie długowłosy The Edge wędrujący z gitarą po amerykańskiej ulicy. Boszszsz, jak ja chciałem mieć długie włosy! Niestety, pod kuratelą rodziców wtedy jeszcze będąc, moje pragnienie spotkało się z zupełnym brakiem zrozumienia. Pierwsze pióra zapuściłem dopiero pod koniec technikum...
   Trudno tu wybrać rzeczy lepsze, lub gorsze. Cała pierwsza strona wchodzi w zasadzie bez zgrzytu w środek głowy i pozostaje na długo, zwłaszcza "Bullet The Blue Sky". Z drugą jest podobnie. Jedynym zastrzeżeniem jakie mam to poziom nagranego materiału. Lecz jednocześnie nie wiem, czy to wina mojego egzemplarza (jest po prostu zjechany), czy też wszystkich. W nagraniu i produkcji brały udział takie sławy jak Daniel Lanois, Brian Eno i Flood, ale z kilku źródeł słyszałem już, że ta płyta została po prostu dźwiękowo zmasakrowana.
   Ale sama muzyka, jej treść i emocjonalny ładunek skutecznie niwelują niedostatki techniczne albumu. I tą konkluzją zakończę dzisiejsze wywody, bo muszę przełożyć płytę na drugą stronę :-)

6 komentarzy:

  1. Miałem to szczęście, że córa wychowawcy w podstawówce była zagorzałą fanką U2 (wtedy mało ludzi w Polsce wiedziało o istnieniu takiego zespołu) więc moja znajomość z Bono zaczęła się od WAR i na bieżąco byliśmy informowani o nowościach :). Tak jak Ty, uważam, że The Joshua Tree jest najlepszą płytą (mój winyl jest tłoczony w Niemczech więc w razie czego można porównać)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ten album chociaż w moim rankingu War i Unforgettable Fire stoją jeszcze wyżej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cięzki temat takie dobre płyty. Albo sie je kocha albo się z nimi polemizuje. U mnie jest tak. Na początku z racji tego że same przeboje na Joshua to kochałem ją najbardziej. Z wiekiem i osłuchaniem mym nadal ją kocham, ale chyba jeszcze bardziej skóra mi staje w podnieceniu gdy słucham, WAR, Unforgetable, czy Rattle& Ham. Potem Joshua, Achtug, October POP i chyba dalej juz przestali dla mnie istnieć

    OdpowiedzUsuń
  4. Yerzu, mój egzemplarz też jest tłoczony w Niemczech.
    A co do U2 -teraz to zupełnie inny zespół. To już bardziej instytucja, niż kapela, hehe...
    Chociaż trzeba im pozazdrościć, że tyle lat grają w tym samym składzie. To rzadki przypadek w rocku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię najbardziej The unforgettable fire, chociaż the Joshua tree też spoko, ale płyta POP to niestety był dla U2 wypadek przy pracy, poza tym cały czas słucham Iron Maiden, razem z córką, przerzuciliśmy się na cięższą muzę :-)

      Usuń
  5. Ta płyta jest specyficznie nagrana. Ja takiego brzmienia nie lubię, ale czapkę z głowy chylę, po pas, za pomysł. Który jest bardzo ciekawy. Kapitalnie to wyprodukował Brian Eno!!!



    OdpowiedzUsuń