Słuchając tej płyty tak sobie myślę, że w sumie to oprócz fortepianu i Włodka Pawlika to nic więcej nie trzeba, żeby powstała genialna muzyka. No, może jeszcze przyda się świetne nagranie, złoty nośnik i takie tam inne audiofilskie fanaberie, które zapewnił Maciej Stryjecki w swojej chwilowo zawieszonej niestety wytwórni ARMS Records. Ale cóż znaczy nawet audiofilska jakość bez dobrego materiału?
No właśnie. A tutaj mamy rzecz wprost magiczną. Muzyka aż unosi w fotelu. Sięga głęboko do wnętrza każąc bez reszty zanurzyć się w płynących dźwiękach, ale w zamian daje o wiele więcej -relaks, spokój, wytłumienie rozedrganych emocji i ukojenie nadszarpniętych nerwów. Sam zamysł powstania tego albumu właśnie miał być takim relaksacyjnym seansem. Muzyka na nim zawarta powstała podczas dwóch dni fortepianowych improwizacji o których sam autor pisze: "Zdecydowałem się na odejście od wcześniejszych ustaleń dotyczących repertuaru, czy charakteru albumu. Pozwoliłem się ponieść czystej intuicji i wyobraźni."
Intuicja i wyobraźnia -czegóż to więcej w muzyce trzeba?
mam album i uwielbiam go sluchac..zreszta muzyka Wlodka czesto gosci w filmach /mn.genialne "Pora Umierac" Doroty Kedzierzawskiej/...swietnie zrealizowany i wydany album...szkoda ze ARMS zawiesila dzialalnosc...ale coz sie dziwic skoro kroluje mp3 i badziewia z internetu...firma ktora zaczela od "Piano" Mozdzera nie miala wysrobowanych cen...Polska wlasnie...
OdpowiedzUsuń