Tak, to wydanie Experience. Kupiłem je w sumie tylko dla tej trzeciej płyty, z wersjami demo. Różnic w poszczególnych miksach i wydaniach pewnie i tak nie wychwycę, zostawiam takie dywagacje bardziej wyrobionym słuchaczom. Edgar tylko połykaczem muzyki jest i tyle... A że specjalne wydania bardzo lubię, to skusiłem się na zakup w tej wersji, bo na Immersion mnie jak na razie nie stać.
Jako, że wszyscy znają i kochają "The Wall" i nie ma co tu się wtórnie zachwycać i bałwochwalczych uzewnętrznień uskuteczniać, to zajmijmy się materiałem bonusowym. Czyli płytą trzecią, z wersjami demo. Przesłuchałem ją z uwagą i pełen mieszanych uczuć jestem. Są tu utwory które nie weszły na oficjalny album i są wersje demo piosenek, które tam są. I o ile w pierwszym przypadku widzę sens w ich publikacji, o tyle w drugim już nie. Dlaczego? Bo zdzierają cały błysk geniuszu z finalnych wersji. Niby słychać drogę rozwoju tej muzyki, ale no sami przyznajcie, czy naprawdę jest to rzecz która powinna ujrzeć światło dzienne? Czy to nie jest chłostanie zdechłego konia? Wydajmy jakieś ścinki z sesji próbnych, ludzie i tak się na to rzucą....
Zresztą cały box Discovery jest trochę takim zbijaniem kasy na starych nagraniach. Na dodatek wydanych w paskudnych, papierowych minipackach. Brrr.... Ale jeśli już mówimy o boksie Discovery, to mam dla Was ciekawą historię z życia wziętą. Ale o tym napiszę już w następnym poście :-)
Stay tuned!
powiem tak, wszystkie edycje reedycje i bonusy, dema wersji, to bezsens i nabijanie kasy na tym samym wydawnictwie, w zyciu nie kupię, i nie chce słuchać nawet. nie wiem czy to polityka zespołu czy wytwórni, ale jestem przeciwny takim rzeczom. Masz rację Edgar sensu brak pokazywania jak zespół dotarl do finalnej wersji. aczkolwiek zapewne mnóstwo maniaków będzie zadowolonych. W końcu rynek sam określa czy jest popyt na takie rzeczy. A wychodzi że jest, skoro mnóstwo takich edycji na 20 lecie, 30 lecie i X lecie różnych jest wydawanych i ludzie to kupują, mają prawo. Mnie to nie interesuje
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie na ten temat:) Te wszystkie wydania kolekcjonerskie z demami, wersjami alfa, beta, delta, gama itp są dla zespołowych "onanistów", normalnym ludziom do niczego nie są one potrzebne. Ot - sposób na zbicie kasy na odgrzewanych kotletach. Cholernie nie podoba mi się cała ta konwencja wypuszczenia dyskografii Floydów na nowo, dodatkowo w smętnych jak NFZ digipakach. Ja dość długo polowałem ale w końcu się udało i wszystkie Floydy mam w plastikach w reedycji z chyba 1994 roku. Nic mi się nie porwie, nie zamoknie, płytki się nie porysują. I przede wszystkim krążki były zdecydowanie tańsze od tych nowych wydań (coś w okolicach 30zł gdzie te nowe długo było po ok. 50).
OdpowiedzUsuńCo do The Wall. Uwielbiam kilka utworów (Another Brick part 1 i Run Like Hell szczególnie) ale jako całość zdecydowanie bardziej podchodzi mi trio: Dark Side, Animals i Wish...
No już tak nie narzekajcie - musicie pamiętać, że nie każdy tą płytę już posiadał. Poza tym digipak The Walla 3CD wygląda bardzo znośnie!
OdpowiedzUsuń