Ale co to za tytuł? "Soudtrack"? Dlaczego? Film jakiś powstał z muzyką Lao Che? No prawie... Podobno podczas prac nad albumem pojawił się pomysł realizacji obrazu na podstawie tekstów i muzyki grupy, ale niestety nic z tego nie wyszło. Zresztą poczytajcie sobie o tym tutaj. Więc filmu nie ma, a ścieżka dźwiękowa jest :-) Nieźle...
Pierwszy mój kontakt z tą płytą to zasłyszane w radio singlowe "Zombi!", szybki, dynamiczny, wręcz przebojowy kawałek doskonale nadający się właśnie na... singiel. Zresztą słuchając jego można sobie już wyobrazić jak wygląda cała płyta, chociaż wydaje mi się że jest to najszybszy kawałek na płycie. Reszta jest zdecydowanie spokojniejsza Jak zawsze u Lao Che mamy tu miks gatunków i kolaż różnorodnych pomysłów. Jest dużo elektroniki (chociażby kapitalny "Jestem psem") i w ogóle sporo mieszania różnych dźwięków. Nie da się tego tak naprawdę opisać, ale jak ktoś już kiedyś słuchał grupy, to pewnie wie o czym piszę. A kto nie słuchał, ten niech żałuje. Zresztą "Soudtrack" jest doskonałą okazją do rozpoczęcia przygody z zespołem.
Dodatkową, a wręcz równorzędną wartością są teksty pisane przez Spiętego. To pierwszorzędna zabawa słowem, żonglerka znaczeniami. Warto słuchać ich z uwagą za każdym razem, bo co przesłuchanie, to można odkryć coś ciekawego, co wcześniej jakoś umykało. Z tych właśnie powodów jak na razie moimi ulubionymi piosenkami na płycie są "Dym" i "Już jutro".
Kupcie sobie tą płytę. Nie zawiedziecie się. A w końcu idą święta i nikt nie powiedział, że nie można sobie samemu zrobić prezentu, co nie?
Kupcie sobie tą płytę. Nie zawiedziecie się. A w końcu idą święta i nikt nie powiedział, że nie można sobie samemu zrobić prezentu, co nie?
A ja sobie nie kupię bo
OdpowiedzUsuńMikołajek mi ją sprezentował
Upiornie!!:)
OdpowiedzUsuń