To jest właśnie ta nieszczęsna płyta, o której wspomniałem przedwczoraj. Sam nie wiem jakim cudem ją kupiliśmy (bo razem z żoną ukochaną wybraliśmy to... coś). Myślałem, że to tylko po prostu piosenki na dzieciową imprezkę i dlatego w tytule jest "dance", ale niestety. Pierwsze odtworzenie nas potwornie zaskoczyło i zaczęliśmy nerwowo wertować książeczkę w poszukiwaniu informacji na temat twórców (a raczej tfu...rców). Książeczka jest spora -są tam teksty wszystkich piosenek i z uwagi na to, że na płycie jest ich 13, a wszystkie są w stylu "Mam chusteczkę haftowaną", "Kosi kosi łapci" albo Kółko graniaste" to stanowi ona jedyną wartość tego cedeka. Po prostu można z dzieciakami śpiewać te piękne piosenki bez strachu, że się coś przekręci, albo zapomni.
Bo płyty lepiej nie włączać. Z oryginalnych melodii nie pozostało nic, aranżacje są topornie paskudne, wszystkie robione na jedno kopyto i bez polotu. To jedna z tych pozycji od których rozpuszcza się mózg i robi się z niego kisiel. Jeśli zobaczycie ją w sklepie to nie ruszać, dzieciaka zająć czymś innym i czym prędzej zabrać z terenu skażonego odmóżdżaniem.
Na dodatek płytę poleca magazyn dla rodziców "Mam dziecko" -albo sporo im zapłacili za patronat, albo po prostu ten zlepek dźwięków przed zatwierdzeniem patronatu skutecznie wygładził zwoje mózgowe Szanownej Redakcji...
Może dla dziecka Lepiej kupić Małe Voo Voo? A i samemu przyjemnie posłuchać.
OdpowiedzUsuńMam Małe Voo Voo. Ten "kinderbal" to wypadek przy pracy...
UsuńPolecam płytę "Nie wiem kto". Płyta ma już kilka lat. Genialne utwory, wspaniałe teksty, znakomita muzyka i aranżacje. Sama płyta jest świetnie wydana-ładna okładka, książeczka. Moja starsza córka uwielbia-ja też... Czekam na kolejną płytę-mam nadzieję, że nagrają coś jeszcze... Co do płyt w typie tej, którą Ty kupiłeś-omijamy szerokim łukiem. Na szczęście starsza też nie bardzo trawi te wszystkie disco przeróbki. Jak sama mówi "Tata, włącz tą płytę, co płyną po serowym morzu..."-aż łezka w oku się kręci...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Adam z Mazur
A jeszcze lepiej "zapodać" Pana Kleksa.
OdpowiedzUsuń