No, płyta w zasadzie kupiona dla mojej żony ukochanej -to ona lubi tą wokalistkę. I trzeba przyznać, że ta płyta bardzo przypadła jej do gustu (mojej żonie znaczy się...). Ja tam nic szczególnego przy niej nie czuję, owszem jest kilka fajnych numerów, ot chociażby pierwszy "Guardian", czy też drugi "Woman Down". Potem jakoś tak dziwnie wszystko mi się zlewa w jedno... Nie potrafię skupić się na słuchaniu i pozwalam muzyce sobie płynąć obok mnie. Czy to źle? Trochę tak... I trochę nie...
Źle, bo wolę, gdy muzyka sama w sobie każe mi się skupić na niej i nie pozwala na zajęcie się czymś innym, ale dobrze, bo czasem potrzeba takich dźwięków, które dają taką pozytywną otoczkę do innych prac. Zwłaszcza, że nie lubię pracować w ciszy -zawsze musi coś grać w tle. I, według mnie, to jest właśnie taka płyta. Fajna, ale nie frapująca.
http://ocalicodzapomnienia-quid.blogspot.com/2012/09/alanis-morissette-havoc-and-bright.html ;)
OdpowiedzUsuń