Nie da się ukryć, że po trochę dziwacznym, jak na Dead Can Dance, debiucie ich druga płyta eksploduje dźwiękami które wydają się być przynależne do tego zespołu od zawsze. To właśnie tutaj rozbrzmiewa rodzący się geniusz, który w pełni miał rozkwitnąć dopiero na następnej płycie. Chociaż są tacy, którzy to właśnie tą pozycję w dorobku duetu uznają za najważniejszą! Ot, chociażby Fozzie, człowiek z mojego ulubionego forum, pod postem o debiutanckim albumie Dead Can Dance napisał, że "Spleen..." to jego ulubiona płyta. Osobiście wolę "Within the Realm of Dying Sun", ale trzeba przyznać, że zespół właśnie na "Spleen And Ideal" wypracował swoje brzmienie, za które tak bardzo jest ceniony. Ta dostojność, trans i przestrzenna lekkość daje wrażenie uczestnictwa w jakimś podniosłym średniowiecznym misterium w ogromnej, opuszczonej katedrze na końcu świata.
Lecz aby odpowiednio odebrać ten album trzeba wieczorkiem zarezerwować sobie te niecałe czterdzieści minut na bezwarunkowe skupienie na słuchaniu. Ale warto. Naprawdę.
Lecz aby odpowiednio odebrać ten album trzeba wieczorkiem zarezerwować sobie te niecałe czterdzieści minut na bezwarunkowe skupienie na słuchaniu. Ale warto. Naprawdę.
Tak właśnie uważam, że ta płyta jest Ich najlepszą. Już nigdy później się nie zbliżyli nawet do tej płyty.
OdpowiedzUsuń(Oczywiście, można się ze mną nie zgadzać ;) :) )
Pozdrawiam
fozzie
Od "Anastasis" nieco się odbiłem. Jak myślicie, warto spróbować tą płytę?
OdpowiedzUsuń"Spleen..." to również moja ulubiona płyta DCD, z moim absolutnym numerem jeden w ich twórczości - utworem Advent (świetnie zresztą skowerowanym przez naszą Armię).
OdpowiedzUsuńDlaczego pierwsza płyta DCD ma być dziwaczna ?
OdpowiedzUsuńJest poprostu zimna.
Zwróćcię uwagę również na winylowe wydanie tej płyty - okładka jest poprostu miażdżąca !
Również uważam, że ta płyta jest jedną z najlepszych w dorobku DCD.