To pierwszy koncertowy album Rush, który niejako miał zakończyć pewien etap w życiu zespołu, co zresztą miało się stać pewną "Rushową" tradycją. Więc mamy tu koncertowe podsumowanie pierwszych czterech płyt studyjnych, z których według mnie najlepsza jest ta ostatnia: "2112". Niestety, najważniejszy, tytułowy utwór z tego albumu nie został zagrany w całości. Owertura "2112" zawiera tylko pięć z siedmiu części, co jest trochę dziwne, ponieważ tylko całość tworzy pewną opowieść i poszatkowanie jej na potrzeby koncertu zatraca całą ideę tego utworu.
Zresztą cała płyta raczej mnie nie zachwyca. Brzmi trochę tak nieokrzesanie, sztywno, kanciaście, jeśli wiecie o co mi chodzi ;-) Z całego tego koncertowego repertuaru najbardziej podoba mi się "By-tor and the Snow Dog" -tylko tam poczułem nieskrępowaną radość koncertowego grania. Reszta -to nie dla mnie...
Nic dodać, ujmować też niczego :)
OdpowiedzUsuńTo słabe jest po prostu.
Iro pozdrawia :)