Czy ja w ogóle powinienem wypowiadać się na temat jazzowych płyt? Przecież nie znam się na nim kompletnie! Ale wychodzę z założenia, że muzyka jest dla ludzi -wszystkich ludzi. I nie ważne, czy ktoś się zna, czy nie, to ma prawo wyrazić swoją opinię na temat tego, co sam słyszy. Tak między nami, to przyznam się, że ciągnie mnie do takiego grania. Czasem go nie rozumiem, ale czasem udaje mi się poczuć ten magiczny jazzowy feeling. I tak też jest tutaj.
Płyta nie jest nowa -została nagrana przez Pawła Kaczmarczyka w 2007 roku i z tego co wiem, był on wtedy młodym, 23 letnim pianistą który nie raz był określany jako nowa nadzieja polskiego jazzu. Nie będę się z tym kłócił. Pewnie mądrzejsi ode mnie o tym decydowali. Ja wiem jedno: "Audiofeeling" w niektórych momentach powoduje, że czuję się troszkę zagubiony, ale większość czasu spędzona na przesłuchanie tej płyty pozostawia po sobie miłe wrażenie. A te fragmenty, które wywołują lekką dezorientację tylko powodują, że chce się wciąż wracać do tego albumu. Może wreszcie, po stu tysięcznym odsłuchu, zdołam docenić tą płytę w całości.
Dodam jeszcze jedno: jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z jazzem, to lepiej zacznijcie od czegoś innego. Ale jeśli macie za sobą jakieś jazzowe "doświadczenie" i pierwsze próby z tą muzyką przebiegły pomyślnie, to warto sięgnąć po tą płytę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz