Intro już zapowiada ciekawą muzyczną podróż. Brudną, pełną gitarowego zgiełku i jazgotu. Karate Free Stylers nie mają litości. Walą jak rasowy karateka celnie i bez ostrzeżenia. Dodatkowo grupa w pakiecie zapewnia przestrzenny chłód, który nawet może być konkurencją dla lądolodu Grenlandii. A wszystko jeszcze podkreślone jednostajną, monotonnie motoryczną dynamiką sekcji rytmicznej. Nowa fala? Post-punk? Słuchając tej płyty pomyślałem o „Unknown Pleasures” Joy Division, poczułem podobny, lodowaty powiew sączący się ze słuchawek i wdzierający się pod czaszkę. Lubię takie bezkompromisowe granie.
Świetny, transowy „Untitled” jest chyba moim ulubionym utworem na tej płycie, i mógłby trwać o wiele więcej niż te niecałe pięć minut, tak samo zresztą jak tytułowy utwór, „At Least We are Able to Breath”. Słuchając tej muzyki tak naprawdę trudno wybrać coś, co jest wyraźnie gorsze. No, może tam, gdzie pojawia się wokalista, ot chociażby w „Beyond Railways” jest już trochę inaczej. Ale tylko trochę. Bo płyta jako całość doskonale się broni. Nie jest to co prawda lekkie, wesołe granie, ale na swój pokręcony sposób dostarcza sporo niewytłumaczalnej, perwersyjnej radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz