Pamiętam, jak pierwszy raz posłuchałem "Grzybobrania". Było to ze cztery lata temu i wysłuchanie całości było ponad moje siły. Kompletnie nie rozumiałem tej muzyki i w ogóle mi się to wszystko nie spodobało. Dlaczego więc po tylu latach postanowiłem nie dość że posłuchać tej płyty jeszcze raz, to na dodatek dołączyć ją do swojej kolekcji? No cóż, nie da się ukryć, że postanowiłem zaufać kolegom z mojego ulubionego forum, którzy gorąco mnie namawiali do ponownego spróbowania grzybków. Na moje dictum, że nie rozumiem kompletnie tej muzyki, odparli: nie staraj się rozumieć, tylko słuchaj. Adam napisał wprost: "Muzyka nie jest do rozumienia tylko do chłonięcia wszystkimi otworami. Tak jak krajobraz górski albo grzybowy las." Dodatkową wskazówką jest instrukcja obsługi zawarta we wkładce do płyty, a której pierwsze zdanie brzmi: "Grzybobranie jest grą, która dzieje się na planszy Twojego umysłu."
Bogatszy o tą wiedzę przystąpiłem do gry. Przestałem doszukiwać się znaczeń. Przestałem myśleć o co chodziło autorowi. Przestałem się przejmować czy zdołam pojąć. Po prostu zacząłem słuchać. I fala mnie poniosła. Poczułem się jak surfer, który jest na samym szczycie fali, która da mu jazdę jakiej jeszcze nie miał. Jak kierowca F1 na ostatniej prostej przed metą, gdy prowadzi stawkę. Adrenalina, emocje... Muszę coś pisać więcej?
:)
OdpowiedzUsuń(Iro) pozdrawia.