Staruszek Yamahy z 1987 roku. Model dosyć wysoki, bo drugi od góry, zbudowany dosyć solidnie ale niestety niesprawny. Co się działo? Otóż zacinał się na utworach. Zaczynał grać, a potem cyk-cyk-cyk i znowu trochę pograł. I znów cyk-cyk-cyk... Nie dało się tego słuchać. Cóż, nie pozostaje nic innego jak go rozkręcić i pogrzebać w środku. Pierwsze założenie to oczywiście laser, który dożywa swych dni i po prostu nie daje już rady. A jak było w rzeczywistości? Przed wami krótka historyjka obrazkowa z CDX-900 w roli głównej:
Najpierw oczywiście zdejmujemy pokrywę
W środku bardzo ładny widok: osobne transformatory dla części cyfrowej i analogowej, a obie te sekcje też na osobnych płytkach
Markowe kondensatory: Rubycon Black Gate, Nichicon Muse...
Po zdjęciu docisku płyty napęd wygląda właśnie tak. Zwróćcie uwagę na koło zamachowe u góry...
... o, własnie na to. Mamy winnego uszkodzenia! To pasek na naszym kółeczku :-)
Czego to napęd, że tak skutecznie potrafi uprzykrzyć życie? To napęd łoża z laserem. jeśli pasek jest luźny, to głowica nie jest w stanie podążać za ścieżką na płycie i generuje zniekształcenia. Silniczek jednak stara się kręcić dalej i czasem udaje mu się pociągnąć układ dalej, ale cykanie już i tak poszło. Co ciekawe, usterka nie daje się wykryć przy próbie szybkich zmian utworów, wtedy napęd pracuje dobrze, dopiero gdy przesunięcia są minimalne i bardzo powolne (przy zwykłym odtwarzaniu muzyki) wtedy pasek się ślizga. Na szczęście dostanie takiego paseczka to żaden problem :-) Jedna wizyta w sklepie elektronicznym i Yamaszka gra aż miło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz