To już jutro :-) Będę śpiewał, będę ryczał, będę szalał, będę odchodził od zmysłów. To spełnienie marzeń sprzed dwudziestu lat, aby usłyszeć "Misplaced Childhood" na żywo. To będzie oczyszczenie, wspomnienie wszystkiego tego, co się zdarzyło w moim życiu. To będzie wyzwolenie.
A potem pójdę się nawalić z kumplami.
Pamiętam jak ta płyta - Misplaced Childhood - ukazała się, było sporo zamieszania wiec się zainteresowałem i posłuchałem.
OdpowiedzUsuńNie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia, może dlatego, że wcześniej słuchałem dużo Genesis. Było to dla mnie nudne i wtórne. Wróciłem może raz w ciągu ostatnich kilkunastu lat, ale odczucia miałem takie same..
Raczej się nie wybiorę :)
No i po koncercie. Niestety, wrażeń raczej do pozytywnych nie zaliczę, ale od początku.
OdpowiedzUsuńFish niestety, to już nie ta barwa głosu. Wszelkie "górki" były po prostu nie do zaśpiewania. Brzmienie zespołu towarzyszącego, bardzo mało dynamiczne, basisty w ogóle nie było słychać. Gitarzysta, niestety nie odegrał wszystkich nut, które znamy z partii Steva Rothery, przez co było to wiele uboższe w wyrazie. Możemy domniemywać, że to miało być inne spojrzenie na prezentację tego wydawnictwa. Niestety nie trafiło to w mój spodziewany odbiór muzyki. Większe wrażenie na mnie, zrobił support w postaci francuskiego Lazuli. Brzmieniowo o wiele lepiej, poza słabo wyeksponowanym wokalistą. Muzyka progresywna z domieszką tzw. world musik. Poza tym widać było, że grana przez nich muzyka sprawiał im radość, czego nie było widać po ekipie Fisha. Miałem to szczęście, że słyszałem na żywo Misplaced Childhood w 1987 roku w Poznańskiej Arenie, gdzie mogłem usłyszeć i zobaczyć Marillion w pierwszym składzie z Fishem, stąd być może, taki a nie inny mój ogląd, dla koncertu Fisha z 07.11.2015 r. Być może ktoś powie, że po 30 latach głos wokalisty, może być taki a nie inny. Mając jednak w pomięci, tegoroczny występ Roberta Planta w Dolinie Charlotty, to mogę tylko pozazdrościć i podziwiać formę wokalną ale i fizyczną 67-mio letniego, byłego wokalisty Led Zeppelin nie mówiąc o brzmieniu jego zespołu, które po prostu było w y b o r n e. A utwory grane z jego ostatniej płyty, brzmiały lepiej niż na oryginalnym wydawnictwie płytowym.
Pozdrawiam
Peter
Lazuli rzeczywiście dali porządny koncert! Trochę żałuje, że nie kupiłem sobie ich płyty -od razu miałbym też autografy grupy :-)
UsuńA Fish? Głos nie wyciągał takich dźwięków jak na płycie, to prawda, ale to była moja pierwsza i jedyna okazja wysłuchania Misplaced Childchood na żywo. Czekałem na to od momentu, gdy pierwszy raz posłuchałem Theiwing Magpie -druga strona płyty to właśnie MC na żywo. Więc podszedłem do koncertu bardziej emocjonalnie, wywrzeszczałem (chciałbym napisać, że zaśpiewałem, ale bądźmy poważni...) cały album i byłem szczęśliwy :-)
I po co trzymać od lat (i od 5-6 może niesłuchana) płytę na półce? Ha ha, dwie płyty a nawet trzy, bo na CD wersja podwójna, gdzie na dysku2 jest Misplaced "album demos" -wcale,wcale nie gorsza - inna - mniej "oszlifowana". Jest jeszcze winyl niemieckie tłoczenie (pierwsze wydanie - "0" trzasków!) ...
OdpowiedzUsuńAno właśnie po to, żeby gdy się przeczyta takie teksy, nachodzi zazwyczaj chęć ogromna by sobie zapuścić...no i jest pod ręką, czeka...a jaka wersję zapuszczę? Czarnulkę oczywiście!
PS. na szczęście w 85 byłem w Zabrzu i PRAWDZIWY Marillion widziałem i słyszałem :)
PS2 - taka ciekawostka, bilety z koncertów przechowuję (w klaserze na znaczki). Bilet wizualnie pochodzi jeszcze z epoki, która dawno i słusznie przeminęła a kosztował wtedy 2000zł.
Aha - to byłem ja - Iro
Usuńpozdrawiam
Marillion nie występował w Polsce w 1985 tylko w 1987 r.
OdpowiedzUsuńPeter