Uwaga! Album z ciekawą i dosyć tragiczną historią! Muzyka skomponowana przez Jarre'a miała oddać hołd wszystkim zdobywcom kosmosu i aby bardziej zaakcentować to przesłanie, saksofonowe solo w ostatnim utworze miało być zagrane i zarejestrowane przez astronautę Rona McNaira w kosmosie na pokładzie promu Challenger. Niestety, lot zakończył się katastrofą, w której zginęli wszyscy kosmonauci. Utwór mimo wszystko został nagrany, ale uzyskał podtytuł "Ron's piece" i z uwagi na swój melancholijny nastrój jest przepięknym hołdem złożonym tragicznie zmarłemu przyjacielowi Jarre'a oraz jest dobrą przeciwwagą dla przebojowej i pełnej entuzjazmu części czwartej przez co album staje się ciekawszy i bardziej zróznicowany. Dzięki takiemu rozłożeniu emocji możemy poczuć, że eksploracja kosmosu to nie tylko efektowne starty rakiet i filmy z lądowania na księżycu, ale również śmiertelne zagrożenia czyhające na śmiałków, którzy zdecydowali się na osobiste zbadanie tego, co poza ziemskim globem.
Muzycznie "Rendez-vous" stoi bliżej "Equinoxe" niż wydanemu przed nim eksperymentalnemu "Zoolookowi" i jest ostatnim tego typu albumem w dyskografii Jarre'a. Liczne plamy dźwiękowe, przestrzenie i wpadające w ucho melodie stanowią o jego wartości. Lubię tą płytkę i czasem do nie wracam, gdy mam ochotę na taką prawdziwą, klasyczną muzykę elektroniczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz