W pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć. Rigor Mortiss powrócił? A może to jakiś nowy zespół, który niefortunnie przybrał taką samą nazwę jak jeden z projektów z lat dziewięćdziesiątych, który po wydaniu niezłej kasety zaprzestał działalności? Poszukałem w sieci i wyszło, że jednak nie. To stary, dobry Rigor Mortiss!
Ich nowa płyta, nazywana nie wiedzieć czemu przez wszystkich dookoła EP-ką, nosi tytuł "Brud" i zawiera cztery utwory w tym trzy premierowe. Pierwszy kawałek na cedeku, "UOUD", jest utworem z ich debiutanckiej kasety, tylko przerobionym i odświeżonym, który świetnie wprowadza w nastrój przed nowymi dźwiękami. Muszę przyznać, że jestem miło zaskoczony tą płytą. Całość jest przemyślana i industrialnie mocna, z umiejętnym stopniowaniem emocji których kulminacja następuje w tytułowym, trzecim utworze. Trwa on ponad 16 minut i jest jak walec -powoli, jednostajnie i skutecznie przetacza się po słuchaczu wtłaczając do łba syntetyczne, pulsujące dźwięki. Świetny numer! Następujący po nim, niewiele krótszy, bo trwający 14 minut "Miłość" jest jak cisza po burzy. Delikatny, pełen powoli wybrzmiewających plam dźwiękowych jest relaksem po brutalnym poprzedniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz