Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: Głosniki BT -moje poszukiwania. Część druga. -in search of the lost chord.

piątek, 2 września 2016

Głosniki BT -moje poszukiwania.
Część druga.



   W poprzednim odcinku byliście świadkami moich bojów z głośnikami BT kosztujących około 500 złotych. Rezultat przesłuchań był taki, że ograniczyłem budżet na taką zabawkę do 100 złotych z powodu sposobu użytkowania takiego sprzętu. Głośnik ma grać w warunkach polowych, więc może to być ognisko, wypad za miasto czy też wakacyjny wyjazd. Jak wiadomo podczas takich eskapad różne rzeczy mogą się wydarzyć i szkoda by było, gdyby 5 stów nagle miało zostać zniszczone w niewyjaśnionych okolicznościach. A utratę głośniczka wartego pięć razy mniej już jakoś przeboleję. 
   Jednak zanim przejdę do tej ekstremalnie niskiej półki cenowej, chciałbym jeszcze poświęcić chwilę głośnikowi LG NP5550NC kosztującemu 399 złotych. Jeśli czytaliście pierwszą część moich poszukiwań, na pewno wiecie, że zwycięzcą testów był Sony SRS-XB2, którego jakość brzmienia naprawdę mnie zaskoczyła. Muszę jednak przyznać, że sprzęt LG mocno depcze Soniaczowi po piętach i jest od niego o 100 zeta tańszy. NP5550NC gra bardzo czysto, nie rażąc plastikowym wydźwiękiem. Równe pasmo przenoszenia, duża kultura grania i  muzykalny przekaz. Oczywiście w granicach rozsądku, bo w końcu to tylko niewielki głośniczek BT. Można by powiedzieć, że jeśli chodzi o stosunek jakość/cena, to LG NP5550NC wygrywa nawet z Sony SRS-XB2. Lecz jeśli chodzi o bezwzględną jakość dźwięku, to mimo wszystko stawiam na urządzenie Sony.

LG NP5550NC -bardzo fajny sprzęcik. Wybór Best Buy jak nic!

   No, ale przejdźmy wreszcie do ekstremalnie niskiej półki, czyli do głośników bluetooth kosztujących około 100 złotych. Prawdę rzekłszy testy tej kategorii cenowej można podsumować jednym zdaniem: płacz i zgrzytanie zębów. Większość tego typu urządzeń to plastikowe pudełka z jednym głośniczkiem w środku, które mają jedyną przewagę w stosunku do grania bezpośrednio ze smartfona, czy też z tabletu: są nieco głośniejsze. Na pierwszy ogień poszła Manta MA407 kosztująca raptem 48 zeta. To niewielkie urządzenie mieszczące się w dłoni o kształcie krótkiego walca które zadziwia swoim ciężarem. Nie jest to lekuchne plastikowe chucherko, jego ciężar czuć w rękach. Solidnie wykonany, z metalową siatką chroniącą głośnik, oraz klawiszami sterującymi umieszczonymi od spodu. Z wyglądu całkiem-całkiem. Podłączyłem to-to do swojej Xperii i włączyłem muzykę. No, jest głośniej. No, jest JAKIŚ dźwięk. Tak, gramy średnicą wywaloną do przodu, reszty praktycznie nie ma. Ale jak na 50 zeta, to może być. Kupić dziecku, bo teraz moda na takie gadżety, nie będzie żal jak po tygodniu się znudzi, albo zepsuje.

Manta MA407 -solidny produkt o takim sobie brzmieniu.

   Gogen BS110T był następny w kolejce. W życiu wcześniej nie słyszałem o takiej firmie, ale skoro stał na półce i kosztował 90 złotych, czyli spełniał założenia testowe, to dlaczego miałem go nie włączyć? Ale najpierw kilka słów o wyglądzie. Ten, którego miałem w rękach był błękitny (chociaż Internet twierdzi, że to kolor turkusowy -nie będę się kłócił), piękny kolorek, tylko ciekawe jak będzie wyglądał po miesiącu użytkowania. Można go prać? Chyba nie ;-) Ciekawy kształt, ładnie wygląda leżąc na stole, na prawym boku są przyciski sterujące oraz pokrętło głośności w formie płaskiego kółka z wgłębieniem. Egzemplarz sklepowy już był na tyle wymacany przez klientów, że kręcenie tym kółkiem szło bardzo opornie. Brzmienie? Jakie brzmienie??? Dźwięk jest stłumiony, wręcz bełkotliwy z mocnym plastikowym akcentem. Słabo, bardzo słabo, nie ma co tu się nad nim dłużej rozwodzić.

Gogen BS110T  wygląda świetnie, ale brzmienie tragiczne.

   No więc może coś ze stajni Philipsa? Znalazłem model BT50B za 85 zł. Takie tam plastikowe maleństwo. Pisałem, że Manta mieści się w dłoni? No to tego Philipsa w ręku zmieściło by się ze trzy sztuki. BT50B ma kształt walca ze zwężeniami na końcach, z jednym głośnikiem grającym do góry chronionym metalową siateczką, z klawiszami sterującymi umieszczonymi w dolnej części boku. Włączając go nie spodziewałem się niczego dobrego, ale dźwięk mnie zaskoczył. Takie niewielkie maleństwo, a gra całkiem ładnie. Brzmienie jest delikatne, zrównoważone, ale coś kosztem czegoś: Philipsowi ewidentnie brakuje mocy. Gra za cicho i w warunkach polowych nikt go nie usłyszy, a to poważna wada. Po cholerę komu głośnik, nad którym trzeba się pochylać, żeby posłuchać muzyki?

Philips BT50B -całkiem niezły, ale gra cichutko...

   Pod poprzednim postem jeden z czytelników napisał, że szykuje się do zakupu Blaupunkta BT02WH i mając to w pamięci znalazłem ten głośniczek w sklepie i postanowiłem też go wziąć na tapetę. To także malutkie urządzenie w formie sześcianu z zaokrąglonymi bokami z głośnikiem skierowanym ku górze i klawiszami sterującymi po bokach. Leciutki w jasnej, srebrnej kolorystyce z niebieską dolną częścią. Kosztuje 75 złotych i gra paskudnie. I tyle. To plastikowe rzężenie które trudno wytrzymać. Błagam, nie kupujcie tej maszynki!

Blaupunkt BT02WH -rany, po cholerę w ogóle produkuje się takie rzeczy???

   Chcąc ukoić swoje uszy sięgnąłem po Sony SRS-BTS50. Skoro droższy głosnik grał tak dobrze, to może coś z tego brzmienia przeniesiono do tańszego modelu? Z wyglądu przypomina on trochę produkt Gogena, ale na szczęście sterowanie jest trochę lepiej zaprojektowane. Nie ma bzdurnego kółeczka do kręcenia, tylko klasyczne klawisze plus/minus. materiałowe obszycie co prawda nie nie jest dobrym pomysłem, po pierwsze zapewne szybko się brudzi, a poza tym ewentualne przetarcia i rozprucia też pewnie szybko się pojawią. Po włączeniu szybko okazało się, że brzmieniowo też nie on nic wspólnego z modelem SRS-XB2. Z urządzenia wydobył się basowy bełkot z mocno wysuniętą średnicą. Tonów wysokich tyle co nic, muszę przyznać, że mocno rozczarowałem się tym dźwiękiem.

Sony SRS-BTS50 -wieeelkie rozczarowanie...

   No i co teraz? Posłuchałem trochę tego towaru, powkurzałem się i co dalej? Kupiłem któregoś z nich? Nie, ale w końcu kupiłem sobie głośniczek BT. Ale jaki to model i dlaczego się na niego zdecydowałem dowiecie się dopiero za jakiś czas, ponieważ od poniedziałku zaczynamy słuchać kaset magnetofonowych ;-)

1 komentarz:

  1. Dobrze, że mnie ostrzegłeś przed tym Blaupunktem :)
    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń