Oj, Vangelis długo nam kazał czekać na swoją nową płytę! Gdy pierwszy raz ją ujrzałem w sklepie byłem praktycznie pewien, że to następna składanka jego najlepszych utworów, ale postanowiłem to sprawdzić w domu. I co ja widzę? Nowa muzyka! Dawajże ją od razu na słuchawki! Przesłuchanie tego albumu to czysta przyjemność. Mało tego, jego brzmienie jest tak charakterystyczne, że od pierwszych sekund można rozpoznać kto go nagrał, a jednocześnie nie można muzyce zarzucić, że jest wtórna. Vangelis stworzył płytę pełną odniesień do swoich wcześniejszych utworów, które jednak są tylko podstawą, fundamentem do zbudowania całkowicie nowej, świeżej muzyki. Zresztą na "Rosetta" słychać również wpływ innych wielkich ze świata elektroniki. W "Albedo 0,06" które przecież jest jawnym odwołaniem do "Albedo 0,39" z 1976 roku, a ja wciąż słyszę w dźwiękach sekwencera akcent Klausa Schulze, a początek "Perihelion" to przecież Tangerine Dream z lat siedemdziesiątych!
To cholernie dobra płyta pełna muzyki, która lśni świeżością i pozytywnie zaskakuje brzmieniem. Grecki muzyk, mimo upływu lat, jest wciąż w wielkiej formie!
To cholernie dobra płyta pełna muzyki, która lśni świeżością i pozytywnie zaskakuje brzmieniem. Grecki muzyk, mimo upływu lat, jest wciąż w wielkiej formie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz