Najnowsze dzieło NIN miało być w założeniu najbardziej odpychającym, najbrutalniejszym dziełem grupy jakie dotychczas powstało. No cóż, trzeba przyznać, że ten mini-album ma w sobie coś, co można określić jako dziewięciocalową wściekłość, Trent'owy wkurw którym nie raz nas raczył, ale żeby od razu określać tą płytkę jako najbradziej wściekłą w dziejach? No nie Panie Trent, nie z nami te numery, przecież nawet "The Downward Spiral" jest bardziej wbijające w fotel. Te pięć utworów nie jest złe, a nawet mogę przyznać, że wciąga i ma w sobie elektroniczno-industrialną moc, ale żeby od razu tak z grubej rury? Bujać to my, a nie nas, Panie Reznor!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz